Wywiad z Rafałem Sonikiem, ambasadorem Wielkiej Wyprawy

Czy Maluch rozpędzi się do 100 km/h, jak polski fiat 126p trafił do słynnego aktora Toma Hanksa i w jaki sposób zrobić z tego pojazdu namiot – to tylko część tajemnic kultowego samochodu, które zdradza w specjalnym wywiadzie dla Alior Leasing kierowca rajdowy, zwycięzca Rajdu Dakar, 9-krotny zdobywca Pucharu Świata, Rafał Sonik. Ale najważniejsza jest nasza wspólna misja - Wielka Wyprawy Maluchów dla Dzieci i zebranie środków na pomoc dzieciom, które uległy wypadkom.

Alior Leasing: W ile sekund maluch osiąga setkę?

Rafał Sonik: Jeśli założymy prędkość optymalną 70 km/h, to setkę przejedziemy w niespełna półtorej godziny, czyli jakieś 4800 sekund. Oczywiście żartuję, ale „setka” w rozumieniu dystansu, to jedyna bezpieczna setka dla tego poczciwego samochodu.

Ale z górki to chyba osiągalne?

Z odpowiednio stromej góry na pewno! Przy odpowiednim tuningu to prawdopodobnie bez większych problemów, ale to nie jest natura tego samochodu. On został stworzony do innych, powiedziałbym wyższych celów.

Dlatego przed rokiem zabraliście go na alpejskie przełęcze? A ile w takim razie koni ma „potężny” silnik fiata 126p?

I to jest właściwe pytanie! Maluch ma tyle mocy, ile mu jej damy! Technicznie Maluszki mają między 26 a 30 koni mechanicznych, czyli mniej niż mój quad, którym startowałem w Dakarze, ale prawdziwa moc tego samochodu nie jest ukryta pod tylną klapą. Jego moc prawdziwie wyzwala ten, kto siada za jego kierownicą z odpowiednią intencją. Podczas pierwszej Wielkiej Wyprawy Maluchów dla Dzieci daliśmy Maluchom tyle mocy, że na alpejskie przełęcze wjechaliśmy bez najmniejszych problemów. Popychał nas cel.

O Maluchach chyba wie Pan wszystko, ale wspomniał Pan o quadzie, na którym zdobywał Pan Puchary Świata czy wygrał Pan Dakar. Gabaryty podobne, ale jednak to zupełnie inne pojazdy. Czym się Panu lepiej jeździ?

Quad to jest mój ulubiony pojazd, który świetnie sprawdza się nie tylko w rywalizacji sportowej, ale jest również doskonałym narzędziem edukacyjnym – jeśli ta edukacja odbywa się oczywiście w odpowiednich warunkach i pod okiem odpowiedzialnych instruktorów. Cała moja kariera w motorsporcie była związana z quadem, którego lubiłem nazywać współczesnym koniem. I rzeczywiście jest w tym jakiś atawizm, bo moja rodzina miała duże tradycje ułańskie. Maluch z kolei to kawał naszej polskiej historii i wspomnień z młodości. Wsiąść za jego kierownicę to jak cofnąć się w czasie. Małym Fiatem nie będę się jednak nigdy ścigać – chyba że, jak w przypadku zbliżającej się Wielkiej Wyprawy Maluchów dl Dzieci, wyścig będzie polegać na zbieraniu środków dla dzieci poszkodowanych w wypadkach.

Skąd ta miłość do, było nie było, reliktu z czasów PRL? 

Niemal każdy w moim pokoleniu miał Malucha albo marzył o Maluchu, a już na pewno nim jeździł. W czasach naszej młodości ten samochód dał nam wolność. Był dostępny i otwierał możliwości podróżowania, poznawania świata, a także, jak w moim przypadku pozwalał zostać przedsiębiorcą. Na dachu Malucha woziłem narty, które były więcej warte niż samo auto. Jeździłem nim również na saksy do Niemiec, gdzie stawał się moim domem. Przyczepialiśmy płachtę, rozstawialiśmy na dwóch masztach i tworzyliśmy w ten sposób namiot, którego jedną ścianą był właśnie samochód. To tylko dwa z wielu wspaniałych wspomnień, jakie dało mi to auto.

To dlatego kupił Pan Malucha słynnemu aktorowi Tomowi Hanksowi? Przypomnijmy, że to była zbiórka charytatywna dla Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej.

To była inicjatywa Moniki Jaskólskiej, która zobaczyła pewnego dnia, że Tom Hanks podczas zdjęć do filmu w Budapeszcie zainteresował się małym samochodzikiem zaparkowanym przy ulicy. Był nim zachwycony, więc Monika postanowiła mu go sprezentować, a my pomogliśmy jej rozwinąć ten projekt oraz doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Tym było przetransportowanie samochodu Polskimi Liniami Lotniczymi LOT do Los Angeles i osobiste przekazanie auta. Tom Hanks pokazał również, że jest nie tylko wielkim aktorem, lecz także człowiekiem wielkiego serca, również wspierając finansowo Szpital Pediatryczny w Bielsku-Białej.

Wtedy zbiórka dotyczyła szpitala pediatrycznego, teraz również celem „zaangażowania” Maluchów jest pomoc dzieciom poszkodowanym w wypadkach drogowych. Tylko w zeszłym roku ucierpiało w nich ponad 1800 dzieci. Polskie drogi są wciąż uznawane za jedne z najbardziej niebezpiecznych w Europie. Dlaczego mamy z tym taki problem?

Problem na pewno jest złożony, a naszą rolą jest przede wszystkim znaleźć dla niego rozwiązanie. Tym jest edukacja, prewencja i szkolenie w zakresie bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Dlatego w ramach Wielkiej Wyprawy Maluchów dla Dzieci zebrane środki przeznaczamy nie tylko na pomoc dzieciom, które uległy wypadkom w zakresie rehabilitacji, czy wsparcia psychologicznego i psychiatrycznego, ale również kierujemy je do Fundacji Inter Cars. Tam, w ramach programu „Drogowskaz”, dzieci poznają zasady bezpiecznych i odpowiedzialnych zachowań w ruchu drogowym oraz powstają nowe projekty infrastrukturalne zwiększające bezpieczeństwo. Ta edukacja na wczesnym etapie jest najważniejsza. Utrwalając ją na kolejnych etapach życia, mamy szansę wychować pokolenie, które będzie wyżej cenić bezpieczeństwo na drodze i swoje życie niż brawurę.

W ostatnich latach wiele samorządów zainwestowało w poprawę infrastruktury drogowej – powstały progi zwalniające, przewężenia, ronda, nowa sygnalizacja, wyspy na przejściach… To dobry kierunek?

Infrastruktura jest kluczowa dla zwiększania bezpieczeństwa na drogach. W kontekście dzieci mówimy głównie o tej w okolicach szkół i placówek edukacyjnych. Dzieci są najbardziej bezbronnymi uczestnikami ruchu. Jako pasażerowie w samochodach czy piesi. Musimy przykładać szczególną uwagę do tego, by w miejscach, w których przebywają na co dzień, były po prostu bezpieczne. I dlatego ten kierunek zmian i inwestycji jest jak najbardziej słuszny.  

Zmiana organizacji ruchu na bezpieczniejszą to jedna strona medalu – nie można jednak zapomnieć o edukacji najmłodszych. W przedszkolach, szkołach, ale przede wszystkim to zadanie dla rodziców dziecka. Opiekunowie dają sobie z tym radę?

Myślę, że mamy w tej kwestii jeszcze sporą lekcję do odrobienia. To jest również misja tej wyprawy. Dążymy do tego, żeby pomoc dzieciom po wypadkach oraz edukacja najmłodszych miały charakter systemowy. Żeby każde dziecko w kraju miało dostęp do wiedzy z zakresu bezpieczeństwa w ruchu drogowym i przyswajało tę wiedzę w przystępny sposób. Pracujemy z licznymi ekspertami i fundacjami, by opracować możliwie najlepsze programy. Widząc zaangażowanie wszystkich osób pracujących przy Wielkiej Wyprawie Maluchów, jestem pewien, że z każdym rokiem będzie lepiej i osiągniemy sukces. A tym będzie znaczące zmniejszenie liczby wypadków drogowych, w których cierpią dzieci.

Wkrótce siądzie Pan znowu za kierownicą Malucha, by ruszyć na kolejną wyprawę. Będzie inna niż poprzednia?

W skrócie można powiedzieć, że Wielka Wyprawa Maluchów dla Dzieci będzie jeszcze większa. Rok temu, gdy pojechaliśmy do Monte Carlo, trasę pokonało 35 załóg. W tym roku do Monte Cassino pojedzie 80 Małych Fiatów. Zdecydowanie poważniejszy jest również nasz główny cel, czyli zebranie miliona euro dla dzieci poszkodowanych w wypadkach. Liczymy również na większe zainteresowanie mediów oraz naszego społeczeństwa. Mam nadzieję, że wszyscy, do których dotrzemy z naszym przekazem, staną się ambasadorami Wielkiej Wyprawy Maluchów, poprzez wpłacenie środków na zbiórkę, która odbywa się w serwisie Zrzutka.pl.

Tym razem nie zostanie Pan mistrzem, bo wszyscy uczestnicy tej wyprawy będą zwycięzcami…

…urządzimy sobie małą rywalizację na trasie. Ale spokojnie, nie będziemy się ścigać! Każda załoga będzie mieć wirtualną skarbonkę. To będzie nasza „Pucha dla Malucha”. Do tej skarbonki będą wpadać środki przekazywane przez darczyńców. Wygrywa ten, kto zbierze najwięcej. Choć na koniec myślę, że wszyscy będziemy mogli okrzyknąć się zwycięzcami. Jak napisał Adam Asnyk: „A ten zwycięzcą, kto drugim da najwięcej światła od siebie”. I w takie mistrzostwo właśnie celujemy.